Jak to się zaczęło

Rok 1984 był przełomowym dla wielu nastoletnich ludzi, pełnych nadziei na znalezienie własnego miejsca na ziemi. Można było sprawić sobie nowy rower, albo kupić jeszcze jedno piwko, dużo piwa.

 

Efekt jednego z pierwszych Muzycznych Meetingów, jeszcze w Ogrodzie Artura. Niezapomniany Zdrój z Elbląskiego Browaru. Potem było już tylko lepiej.

Muzyczny Meeting  Suchacz – Bogdaniec 1984 – ….

Początki Muzycznego Meetingu sięgają pamiętnego spotkania w ogrodzie Artura wiosną 1984 roku, gdy kilku chłopaków  pod wpływem chmielowej zupy i muzycznej twórczości Pink Floyd, The Doors, Maanamu i Republiki postanowiło przetrwać dłużej niż do wschodu słońca. Odrobina alkoholu rozgrzewała od środka, blask tlącego się ogniska próbował przebić się przez ciemności czerwcowego zmierzchu, a siąpiący deszcz skutecznie chłodził rozpalone umysły przyszłej inteligencji naszego dumnego narodu. Z tego pierwszego spotkania zachował się niezbity dowód – zdjęcie potwierdzające stwierdzenie, że bez alkoholu może być dobrze, ale jeżeli już jest, to może być fantastycznie. W składzie tej pierwszej ekipy znaleźli się Artur, Darek, Rafał, Hrynia i Waldek. Jeżeli byli też inni, niech się odezwą.

       Następne dwa spotkania w ogrodzie odbyły się bez większego rozgłosu, przynajmniej tak wychodzi z zestawienia zapamiętanych faktów.Pierwszy raz nazwa Muzyczny Meeting została użyta podczas organizowania
trzeciego spotkania, kiedy przyszedł nam do głowy pomysł zrobienia czegoś więcej, na szersza skalę i na wyższym poziomie ( w dosłownym tego słowa znaczeniu). Do tego celu postanowiliśmy wykorzystać najwyższe
wzniesienie w Suchaczu, do którego byliśmy w stanie doprowadzić zasilanie niezbędne do uruchomienia sprzętu nagłaśniającego. Góra Babci Piotrowskiej z niepowtarzalnym widokiem na Zalew Wiślany i Mierzeję odtej pory przez kilka następnych lat stała się miejscem spotkań dla osób pragnących na chwilę zapomnieć o troskach codziennego życia i w
przyjaznym towarzystwie posłuchać muzyki, którą lubią. Nigdzie lepiej nie brzmiało SBB, a psychodeliczny nastrój wywołany słuchaniem Tangerine Dream skutecznie chłodziło zimne Joy Division. Nad ranem, wraz ze wschodem słońca obowiązkowo budził okolice Bauhaus swoim Double Dare.

       Niestety, wszystko, co dobre zawsze się kiedyś kończy i ostatnie spotkanie na wzgórzu z niesamowitym widokiem odbyło się chyba w 1992r., (jeżeli ktoś lepiej pamięta, to niech sprostuje)*. Przemówiła racja spokoju okolicy i szkółka drzewek iglastych, powstała na miejscu naszych spotkań. Obecnie rośnie tam spory las. Ta decyzja nie załamała jednak
zapaleńców z blisko dziesięcioletnim stażem i następne Meetingi były teraz organizowane w szczerym polu z widokiem na porośnięte lasem wzgórza. Tam mogliśmy przeszkadzać tylko leśnym zwierzętom.

W między czasie odbyły się dwie edycje naszych spotkań w dwóch różnych miejscach, pierwsze wcześniejsze, na podwórku przed domem przy Słomnickiej 3, gdzie katowaliśmy się muzyką Demarczyk i Grechuty i drugie, dużo późniejsze na Wzgórzu Klepacza w Suchaczu.

       Jednak z biegiem lat, trochę z lenistwa i wygody, po analizie własnych zasobów naturalnych i możliwości, padł pomysł, żeby zaorać i wyrównać wysypisko śmieci w Bogdańcu i stworzyć „mini amfiteatr” z full wypasem, łącznie z możliwością użycia projektora. Najpierw kilka dni wycinania i karczowania chaszczy a potem koparka za pół ceny tylko przez dwa dni niwelowała wysypisko gromadzone co najmniej czterdzieści lat. Później tylko glebogryzarka, brony, walec i siew trawy.

Rok 2007 był pierwszym rokiem Nowej Ery Muzycznego Meetingu i nadziei na lepsze jutro.

One Reply to “Jak to się zaczęło”

  1. Według Doroty, Meeting na Górze Babci Piotrowskiej odbył się jeszcze w 1997.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *